Wlasnie jade sobie pociagiem ekspresowym nr 1032 z Tajchungu do Tajpej. Zdarzylo mi sie przed chwila cos wartego uwagi. W przeddzien sylwestra, obchodzonego najhuczniej- jak i inne komercyjne swieta- w stolicy, pociagi i autobusy do Tajpej sa przepelnione. Zdajac sobie sprawe z sytuacji, postanowilam skorzystac z niezawodnego srodka transportu, jakim jest kolej. Jest to rowniez najbezpieczniejszy sposob poruszania sie na tej aktywnej tektonicznie wyspie. Poruszajacy sie po estakadach szybki pociag gaotie jest, mimo nowoczesnych rozwiazan inzynieryjnych, wrazliwszy na wstrzasy niz poczciwa, wszystkimi kolami trzymajaca sie gleby kolej. Autobusy poruszajace sie po wygodnych autostradach Tajwanu sa rowniez w pewnym stopniu narazone na kaprysy trzech sklinczowanych plyt tektonicznych, czestsze sa jednak wypadki powodowane przez przepracowanych kierowcow. Od tego najtanszego sposobu podrozowania odstraszyla mnie tym razem perspektywa spedzenia dodatkowej godziny lub dwoch w stolecznych korkach.
Pociag ekspresowy pokonuje dystans miedzy dwoma miastami w 2h 15min. Lubie podroz taka spedzic na siedzaco, lecz zeby miec pewnosc kupienia biletu z miejscowka, powinnam byla kupic bilet z wyprzedzeniem. Jako ze tego nie uczynilam, bez zdziwienia przyjelam do wiadomosci, ze w pociagu o 18.15 miejsc juz nie ma, ale w kolejnym, o 19 jeszcze owszem sa. Zdecydowana na poswiecenie czasu na rzecz odrobiny luksusu, zakupilam bilet na 19 i oddalilam sie ze swym tobolem. Pozalowalam jednak swojej pochopnej decyzji i postanowilam powrocic do kolejki. Przypomnialo mi sie, ze mozna wykupic miejsce siedzace tylko na czesc trasy. Czekajac karnie za grzecznie stojacymi w rzadku obywatelami zauwazylam, ze pan z okienka, w ktorym kilka minut temu kupilam bilet wykrzywia w moja strone twarz w porozumiewawczym grymasie, i , nie zwazajac na ustawionych przed nim potencjalnych pasazerow, przywoluje- mnie? Tak, mnie! - gestem dloni. Tutaj mozna dodac, ze gest ten rozni sie wektorem od przyjetego w Polsce: u nas macha sie trzymajac dlon skierowana w gore (ruch wachlowania), na Tajwanie dlon nalezy skierowac w dol (ruch zmiatania okruszkow ze stolu). Dlon w gorze oznacza brak szacunku wobec wzywanego.
Tak wiec Pan z Okienka, z szacunkiem kiwajac na mnie reka, przywabil mnie przed szybke z mikrofonem, i podniecony, a jednoczesnie wielce uradowany, zazadal mojego biletu, wolajac przy tym „czejcz, czejcz”. Bez protestow oddalam bilet, bo wiedzialam juz, ze ktos musial zwrocic bilet i oto w cudowny sposob dostaje miejsce siedzace w pociagu o 18.15. Tak sie wlasnie stalo. Zadowolenie na mojej gebie i usmiechy, rzucane Panu z Okienka przez ramie, gdy pedzilam na peron musialy pobudzic w korze mozgowej Pana z Okienka ktorys z licznych osrodkow przyjemnosci. Na jego twarzy malowala sie bowiem bloga radosc z dobrego uczynku/dobrze wykonanej pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz