2011/02/16

Milosc i smierc w Changhua

Ostatnimi czasy pochlonely mnie bez reszty tajwanskie rytualy. W ostatnich dniach stycznia zlecono mi chalture. Jako znany fotograf-amator robilam zdjecia podczas ceremonii slubnej i wesela znajomych. Otrzymalam za to czerwona koperte. Przed i po tej podwojnie radosnej uroczystosci fotografowalam doczesne szczatki obywateli Tajwanu, poznajac jednoczesnie tajniki zawodu Mistrza, co Kosci Zbiera (撿骨師). Badania planowane byly poczatkowo ze znacznie wiekszym rozmachem. Teraz z ulga przyjmuje ograniczenie smialego planu do zaledwie kilku dni.

Praca grabarza-naukowca (jak to okreslila znajoma) byla meczaca fizycznie i wycienczajaca emocjonalnie. Pozostawanie przez wiele godzin w przygarbionej, wykrzywionej niemozliwie, przykucnietej pozycji w zapylonym i okresowo zadymianym pomieszczeniu nie pozostalo bez wplywu na kregoslup i zatoki przynosowe.

Pracownia, w ktorej pan Huang oczyszczal (niezbyt. niestety, dokladnie) szkielety, opiekowal sie 地藏菩薩 (Ksitigarbha)- Bodhisattva, ktory zstapil do Piekiel. Przed przystapieniem do badan musialam zaopatrzyc sie w odstraszajace duchy listki piolunu (艾草 Artemisia argyi, 芙蓉 Artemisia chinense), zlozyc ofiare z pieniedzy dla duchow w pobliskiej swiatyni oraz zapewnic rodzine Mistrza, ze aktualnie nie miesiaczkuje. Byla to niezwykla, wzruszajaca chwila dla antropologa, ktory o tabu zwiazanym z menstruacja naczytal sie po dziurki w nosie, jednak byla to dla niego osobliwosc nieznana jego kulturze, jak rytualna skaryfikacja albo inny pogrzeb powietrzny nie przymierzajac. A tu prosze- obserwacja uczestniczaca ze wszystkimi szykanami. Przy okazji rozmow o menstruacji dowiedzialam sie, ze w tej fazie cyklu miesiecznego nie wolno mi rowniez uczestniczyc w noworocznych modlach do Boga Niebios (拜天公) a nawet wchodzic do swiatyn. Ha.

Ale wracajac do tematu. Warunkiem dopuszczenia mnie z aparatem do kosci byla... zgoda samych wlascicieli. Mieli oni wyrazic przyzwolenie lub jego brak poprzez wplyniecie na wynik "rzutu moneta'. tradycyjnie do tego celu sluzy drewniane narzedzie przypominajace dwie polowki gigantycznego orzecha nerkowca. Po zadaniu pytania obie polowki podrzuca sie, a kiedy spadna na ziemie- odczytuje sie odpowiedz: NIE- jesli obie polowki ulozyly sie plaskimi lub wypuklymi stronami w ta sama strone, TAK- jesli jedna ulozy sie wypukla a dluga plaska strona do ziemi. Pan Huang zaskoczyl mnie podwojnie- po pierwsze uzyl monet 10-dolarowych, a po drugie- nie pytal kazdego zmarlego z osobna, tylko kilka dni wczesniej poprosil cale towarzystwo o demokratyczna decyzje. Mimo takiego "ulatwienia" istnialo duze ryzyko (75%), ze przynajmniej jeden z koniecznych 2 rzutow monetami bedzie na "nie". I co? Obydwa byly na "tak"! Za okazana laskawosc musialam glosno wyrazac wdziecznosc po kazdej serii zdjec. Po zakonczeniu dnia pracy nie wolno mi bylo wrocic prosto do domu. Musialam pokluczyc troche, zeby zgubic ewentualny nadprzyrodzony ogon. Zwykle wchodzilam do jakiejs swiatyni. "skazone" wierzchnie ubranie oraz sprzet zostawaly w garazu, gdzie byly "odkazane' woda z piolunem. Po kilku dniach wymuszonych ceregieli zaczelam sie lapac na tym, ze sama juz mysle "duchowymi"  kategoriami i bez oporow daje sie okadzac, bez problemu przejmujac w rozmowach dyskurs pana Huanga i innych, podobnie tradycyjnych Tajwanczykow. Na razie badania zakonczyly sie po sfotografowaniu 36 czaszek. W przyszla niedziele udaje sie na cmentarz, gdzie inny Mistrz, w cieniu trzymanego przez corke nieboszczyka czarnego parasola, wykopie i zabierze do pracowni szkielet- o ile tkanki miekkie zdazyly sie calkiem rozlozyc. Jesli tak sie jeszcze nie stalo...to zupelnie inna historia.