2011/01/14

Uwazaj Wezyku!

W Parku Krajobrazowym Dakeng (大坑, czyli Wielka Jama), jadowite weze musza sie obawiac nie tylko przypadkowego ugryzienia w jezyk, ale rowniez rozdeptania przez ktoregos z licznych turystow-spacerowiczow z pobliskiego miasta Taichung (台中). Aby zapobiec tragedii- rozstawiono stosowne tablice.



2011/01/12

The roof is on fire



31.XII.2010, Taipei 101, Taiwan


 Exodus

 Atak nastapil pare sekund po polnocy. O godzinie zero wcisnieto przycisk od apokalipsy, przerywajac radosne czuwanie dwoch milionow obywateli zgromadzonych przez monumentalna bryla wiezowca 101. Budynkowi nie bedzie dane dotrwac do 101 roku Republiki. Pomaranczowa luna rozswietlila niebo, opromieniajac ocean glow. Zgromadzeni w punktach widokowych mieszkancy Tajpej zerwali sie z miejsc i podazyli w kierunku podziemnego schronienia, jakie dawaly stacje metra. W ewakuacje sprawnie wlaczyly sie sily porzadkowe. Policja wstrzymala ruch. Obsluga metra rozpaczliwie starala sie kontrolowac przeplyw ludzkich mas przez ruchome schody, bramki i perony. 














































W kolejnych ujeciach widac bylo przycupnietych przy kraweznikach rodzicow z malymi dziecmi w ramionach. Twarze ludzi okutanych w grube, zimowe ubrania, nie wyrazaly zadnych emocji. W koncu i nawet ten superkomputer nie ma nieograniczonej mocy obliczeniowej.





















Doktor Shibata siedzial w swojej pracowni w Ministerstwie Gospodarki Cesarstwa Japonii i z zainteresowaniem wpatrywal sie w ekran komputera. Zmienil nawet taktowanie, aby moc w czasie zblizonym do rzeczywistego ogladac armageddon w swiecie, ktory tworzyl przez kilka lat. Projekt przygotowany na zlecenie ministra gospodarki- mial odpowiedziec na pytanie o rozwoj gospodarczy Tajwanu, o ile po II W.S. stalby sie on demokratyczna i kapitalistyczna republika, a nie byl, jak jest obecnie, najbardziej wysunieta na poludnie wyspa Cesarstwa. Jako wzglednie izolowany uklad, wyspa idealnie nadawala sie do badan. Wirtualny model Formozy powstawal przez kilka miesiecy, ale pare dobrych lat zabralo udoskonalanie go. Dzis dwudziestoletni projekt dobiegal konca. Od jutra armia specjalistow przystapi do analizy bezmiaru danych. Teoretycznie mozna bylo symulacje zakonczyc zero-jedynkowo, jednak w tworcach projektu drzemal duch demiurga. Postanowili z hukiem zakonczyc stuletnie istnienie wirtualnej republiki.



Shibata ziewnal i przeciagnal sie. Mlody chlopak na ekranie przytulal opiekunczo dziewczyne w czerwonym szaliku. Tempo akcji zwolnilo. Zabawa powoli dobiegala konca. Gdy ogien wygasnie, szesciany wirtualnej przestrzeni zaczna po prostu jeden po drugim znikac bezszelestnie w pustce, zabierajac ze soba wszystkie pograzone w pulapce czterech wirtualnych wymiarow byty. Informatyk wzial ten pomysl z jednej z pierwszych w jego komputerowej historii wygaszaczy ekranu. 

 * * *

Zycze Wszystkim Szczesliwego i  Jak Najbardziej Realnego Nowego Roku 2011

2011/01/01

Z przedwczoraj

Wlasnie jade sobie pociagiem ekspresowym nr 1032 z Tajchungu do Tajpej. Zdarzylo mi sie przed chwila cos wartego uwagi. W przeddzien sylwestra, obchodzonego najhuczniej- jak i inne komercyjne swieta- w stolicy, pociagi i autobusy do Tajpej sa przepelnione. Zdajac sobie sprawe z sytuacji, postanowilam skorzystac z niezawodnego srodka transportu, jakim jest kolej. Jest to rowniez najbezpieczniejszy sposob poruszania sie na tej aktywnej tektonicznie wyspie. Poruszajacy sie po estakadach szybki pociag gaotie jest, mimo nowoczesnych rozwiazan inzynieryjnych, wrazliwszy na wstrzasy niz poczciwa, wszystkimi kolami trzymajaca sie gleby kolej. Autobusy poruszajace sie po wygodnych autostradach Tajwanu sa rowniez w pewnym stopniu narazone na kaprysy trzech sklinczowanych plyt tektonicznych, czestsze sa jednak wypadki powodowane przez przepracowanych kierowcow. Od tego najtanszego sposobu podrozowania odstraszyla mnie tym razem perspektywa spedzenia dodatkowej godziny lub dwoch w stolecznych korkach. 
Pociag ekspresowy pokonuje dystans miedzy dwoma miastami w 2h 15min. Lubie podroz taka spedzic na siedzaco, lecz zeby miec pewnosc kupienia biletu z miejscowka, powinnam byla kupic bilet z wyprzedzeniem. Jako ze tego nie uczynilam, bez zdziwienia przyjelam do wiadomosci, ze w pociagu o 18.15 miejsc juz nie ma, ale w kolejnym, o 19 jeszcze owszem sa. Zdecydowana na poswiecenie czasu na rzecz odrobiny luksusu, zakupilam bilet na 19 i oddalilam sie ze swym tobolem. Pozalowalam jednak swojej pochopnej decyzji i postanowilam powrocic do kolejki. Przypomnialo mi sie, ze mozna wykupic miejsce siedzace tylko na czesc trasy. Czekajac karnie za grzecznie stojacymi w rzadku obywatelami zauwazylam, ze pan z okienka, w ktorym kilka minut temu kupilam bilet wykrzywia w moja strone twarz w porozumiewawczym grymasie, i , nie zwazajac na ustawionych przed nim potencjalnych pasazerow, przywoluje- mnie? Tak, mnie! - gestem dloni. Tutaj mozna dodac, ze gest ten rozni sie wektorem od przyjetego w Polsce: u nas macha sie trzymajac dlon skierowana w gore (ruch wachlowania), na Tajwanie dlon nalezy skierowac w dol (ruch zmiatania okruszkow ze stolu). Dlon w gorze oznacza brak szacunku wobec wzywanego. 

Tak wiec Pan z Okienka, z szacunkiem kiwajac na mnie reka, przywabil mnie przed szybke z mikrofonem, i podniecony, a jednoczesnie wielce uradowany, zazadal mojego biletu, wolajac przy tym „czejcz, czejcz”. Bez protestow oddalam bilet, bo wiedzialam juz, ze ktos musial zwrocic bilet i oto w cudowny sposob dostaje miejsce siedzace w pociagu o 18.15. Tak sie wlasnie stalo. Zadowolenie na mojej gebie i usmiechy, rzucane Panu z Okienka przez ramie, gdy pedzilam na peron musialy pobudzic w korze mozgowej Pana z Okienka ktorys z licznych osrodkow przyjemnosci. Na jego twarzy malowala sie bowiem bloga radosc z dobrego uczynku/dobrze wykonanej pracy.

I teraz refleksja: dlaczego tak mna wstrzasnelo to przezycie, ze postanowilam uszczesliwic Was ta grafomanska opowiescia?